W okresie wakacji wybraliśmy się na „Szlak Papieski”. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy od podkrakowskiego Tyńca. Św. Jan Paweł II, będąc jeszcze metropolitą krakowskim, bardzo lubił przyjeżdżać do Tyńca na śpiewane po łacinie chorałem gregoriańskim – niedzielne nieszpory. Zwiedziliśmy kompleks zakonny, podziwiając też wspaniałe widoki ze szczytu dziedzińca.
Opactwo, usytuowane na wapiennym Wzgórzu Klasztornym nad Wisłą, ufundował najprawdopodobniej Kazimierz I Odnowiciel w 1044 r. Działo się to po kryzysie młodego państwa, wywołanym pogańskim buntem i czeskim najazdem. Benedyktyni mieli wspierać odbudowę państwa i Kościoła. Pierwszym opatem został Aaron. Część badaczy uważa natomiast, że opactwo tynieckie dla benedyktynów obecnych wcześniej w Krakowie ufundował dopiero syn Kazimierza Odnowiciela, Bolesław II Szczodry.
W II połowie XI w. powstał zespół romańskich budowli – trójnawowa bazylika oraz zabudowania klasztorne. W XIV wieku opactwo uległo znacznemu zniszczeniu w wyniku ataku Czechów oraz Tatarów. W kolejnych wiekach następowały kilkakrotne przebudowy całego kompleksu, najpierw na styl gotycki w XV w., a następnie na barok i rokoko. Opactwo zostało zniszczone przez wojny w XVII wieku, lecz wkrótce znowu odbudowane i powiększone (m.in. o bibliotekę). Kolejne zniszczenie dotknęło zabudowania klasztorne w związku z zamienieniem ich na twierdzę konfederatów barskich. Mocą zawartego ze Stolicą Apostolską konkordatu wschowskiego w 1737 roku królowie Polski mieli prawo mianowania tynieckich opatów komendatoryjnych.
Odbudowy dokonał opat Florian Amand Janowski. W 1816 r. opactwo zostało zlikwidowane. W roku 1821 kościół został siedzibą biskupstwa tynieckiego z biskupem Grzegorzem Tomaszem Zieglerem na czele. Diecezję tę w roku 1826 przeniesiono do Tarnowa. Po okresie dziewiętnastowiecznego zaniedbania tyniecki kościół został odzyskany dla diecezji i odnowiony przez kardynała Jana Puzynę.
Mnisi, dzięki inicjatywie belgijskiego benedyktyna Karola van Oosta, powrócili do Tyńca po 123 latach 30 lipca 1939, a od 1947 r. odbudowywali podniszczony kompleks. W 1968 r. przywrócono opactwo.
19 sierpnia 2002 r. opactwo w Tyńcu odwiedził papież Jan Paweł II.
(opracowano na podstawie Wikipedia)
fot. Zygmunt Put Zetpe0202 – Praca własna, GFDL, Link
fot. Ricardo77 – Praca własna, CC BY-SA 3.0, Link
Po zwiedzeniu Tyńca udaliśmy się na nocleg. Następnego dnia, wyruszyliśmy do Myślenic. Po przepakowaniu bagażu wyruszyliśmy w drogę na szlak. Dość szybko pogoda się popsuła, zaczął padać deszcz a niektórzy z nas przeżyli pierwszą burzę w górach. Co prawda, nie były wysokie, a pioruny waliły ostro. Szlak rozmiękł do cna. Mokrzy, brudni, ubłoceni doszliśmy przed wieczorem do schroniska. Tu nie padało, była ciepła woda i ciepłe jedzenie.
Schronisko Kudłacze okazało się być bardzo przytulnym miejscem. Było ciepło i sucho. Można było wysuszyć mokre ciuchy. Po kolacji poszliśmy spać. W nocy lał deszcz natomiast ranek był słoneczny i ciepły. Po śniadaniu wyruszyliśmy do Myślenic. Tam mieliśmy następny nocleg. Rano, po śniadaniu ruszyliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej.
Po śniadaniu w Myślenicach, wyszliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Pogoda jeszcze dopisywała ale znów zbierały się chmury.
Późnym popołudniem dotarliśmy do Kalwarii.
Po porannej Mszy Św. w kaplicy MB Kalwaryjskiej i po śniadaniu, postanowiliśmy wyruszyć do Lanckorony. Przepiękne miasteczko (obecnie bez praw miejskich) było nazywane Perłą Galicji. Warto było tam się wybrać. Bardzo ładna, widokowa trasa i Lanckorona z duszą i klimatem, wynagrodziły wiatr i zbierające się chmury.
Po powrocie zaczęło padać. Po kolacji poszliśmy spać. Rano, po Mszy Św. i po śniadaniu, obejrzeliśmy wystawę „Św. Jan Paweł II i młodzież”. Później zwiedzaliśmy klasztor i poszliśmy na dróżki.
Następnego dnia wyruszyliśmy do Wadowic. Tu urodził się przyszły Wielki Papież. Zwiedziliśmy Bazylikę, byliśmy w muzeum w domu rodzinnym Św. Jana Pawła II. Później zwiedzaliśmy Wadowice. Byliśmy przy gmachu gimnazjum, które kończył Św. Jan Paweł II i w sanktuarium Karmelitów. Późnym popołudniem wracaliśmy do domu.
Starczyło jeszcze trochę czasu na Papieskie Kremówki, kawę i już trzeba było wyjeżdżać z Wadowic i wracać do domu.